Pomagam
1.5% dla PMM

Czas czytania
4 minuty

Artykuł

Poprzedni Następny
Aktualności

Kartka fotografa z granicy turecko-greckiej

Czas czytania
4 minuty

Luty 2020 roku. Prezydent Turcji ogłasza otwarcie granicy z Grecją, a tysiące uchodźców przybywa z Turcji na przejście graniczne w Pazarkule. Są tam przewożeni nawet specjalnymi autobusami. Mohammad z Iranu opowiada, że w obozie turecka policja dała im metalowe linki do przecięcia zasiek, aby mogli dostać się do Grecji. Jednak tam zostają zatrzymani, bez możliwości przedostania się do Europy.

Znajdujemy się w miejscowości Karaagac, 3 kilometry od granicy w Pazarkule. To najbliższe miejsce, gdzie uchodźcy mogą zrobić zakupy. Kupują przede wszystkim artykuły spożywcze i folię, konieczną do uszczelnienia ich prowizorycznych schronień przed deszczem i wiatrem. W tymczasowym obozie nie ma żadnych warunków, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się COVID-19, jeśli ten się pojawi. Tysiące ludzi żyje w polu pod foliami udającymi namioty, gdzie brakuje toalet, wody i lekarstw.

zdjęcie: Damian Lemański

11 marca 2020 roku. Z dnia na dzień policja coraz bardziej ogranicza możliwość opuszczania obozu – coraz mniej osób może jednorazowo wyjść, dlatego ci, którym się udaje, robią zakupy dla znajomych, a do obozu wracają z kilkudziesięcioma bochenkami chleba. Od wielu dni policja nie pozwala także mediom zbliżyć się do obozu, a osobom prowadzącym kawiarnie w Karaagac zabroniła wpuszczania uchodźców i ładowania ich telefonów.

16 marca. Sam, uchodźca z Syrii, opowiada: – Policja rozbiła mi telefon, gdy zobaczyła mnie robiącego zdjęcia. Po 4 dniach bez jedzenia pamiętam, że strony turecka i grecka użyły gazu łzawiącego, abyśmy wrócili tam, skąd przyjechaliśmy, głównie do Stambułu. Nie jesteśmy już potrzebni na granicy w grze politycznej, jaką prowadzi prezydent Turcji – mówi chłopak. Krótko po tym policja turecka zabroniła opuszczać obóz, a co za tym idzie – odcięła ludzi od pożywienia, które mogli zakupić w Karaagac.

zdjęcie: Damian Lemański

Mijam kolejnych wygnańców. Mój wzrok przykuł mężczyzna bez lewej nogi. Stracił ją w ojczyźnie po ostrzale, podobnie jak prawą rękę. Jest ojcem 3 małych dzieci. W rozmowach z mieszkańcami obozu przy granicy grecko-tureckiej najbardziej przebija nadzieja. Nadzieja na normalne życie, lepszą przyszłość dla dzieci, rodziny, nadzieja na normalną edukację. To nadzieja daje im siłę, bo nic więcej nie mają.

zdjęcie: Damian Lemański

20 kwietnia. Przeglądam zdjęcia. Ten kadr z fotografii pamiętam bardzo dokładnie. Mała uchodźczyni z Syrii, Mariam, z ojcem Alim i kolegami ojca w drodze powrotnej z zakupów z miejscowości przygranicznej Karaagac. Żony i pozostali członkowie rodzin czekają w obozie, bo takie wyjście jest bardzo męczące – kilkugodzinne oczekiwanie na wyjście i kilkukilometrowy marsz. Sam (po prawej, trzymający mnie za rękę, bym nie spadł z wozu) stracił w ojczyźnie 2 braci i dziecko, po tym, jak jego dom został ostrzelany, a on sam doznał poważnego urazu klatki piersiowej.

– Zostanę, jak długo będzie trzeba: miesiąc, dwa, siedem… i tak nie mam nic, straciłem wszystko – dodał na koniec Mohammad, odchodząc w swoją stronę.

Wpłacam na

Płatność cykliczna (Płatność dokonywana automatycznie co miesiąc)
Płatność jednorazowa
50 PLN
150 PLN
250 PLN

Akceptujemy płatności
PayU Google Pay Blik Przelew tradycyjny
Poprzedni

Artykuł

Następny
Opis obrazu

Buduj z nami pomoc w najbardziej potrzebujących krajach świata.

Więcej

Zapisz się do newslettera