Według raportów organizacji pomocowych i syryjskich ratowników z organizacji Białe Hełmy, co najmniej 42 000 osób zostało dotkniętych niszczycielską burzą w 169 obozach w Idlib i Aleppo. Po jednym dniu deszczu namioty leżały w błotnistych kałużach, a mieszkańcy bez skutku usiłowali je podnieść i ratować materace i sprzęty domowe.
Om Ismaila mieszka z mężem, synami, ich żonami i wnukami w wytartym namiocie w obozie Al Basheer, w północnym Idlib. W jednym namiocie oprócz dzieci mieszka 12 osób. – Ludzie cierpią z powodu przeludnienia w obozie, więc zachowanie dystansu społecznego jest niemożliwe – mówi Om Ismail, a jej synowa Maha po chwili dodaje: – Martwię się o moje dzieci, które z uwagi na dużą liczbę osób mieszkających w jednym namiocie, są szczególnie narażone na łatwo rozprzestrzeniające się infekcje dróg oddechowych.
Kupić maseczkę czy jedzenie? Syryjczycy zamieszkujący obozy nie mają takiego dylematu. W Idlib brakuje wszystkiego, nie tylko żywności. Ludzie z powodu pandemii koronawirusa stracili pracę, boją się wychodzić, żeby nie zarazić siebie i bliskich. Pandemia przyczyniła się do zapaści w służbie zdrowia. Zwłaszcza zagrożone są dzieci, które po wojnie są osłabione fizycznie i psychicznie. Wtedy nietrudno nawet o błahą infekcję.