Razem dla Syrii
30.11.2020
Czas czytania
2 minuty
Ulewne deszcze, które miały miejsce w połowie stycznia spowodowały rozległe powodzie w obozach w północno-zachodniej Syrii, w regionie Idlib, gdzie znalazło schronienie 1,5mln syryjskich rodzin. Siła opadów zniszczyła ponad 2,5 tysiąca namiotów.
Według raportów organizacji pomocowych i syryjskich ratowników z organizacji Białe Hełmy, co najmniej 42 000 osób zostało dotkniętych niszczycielską burzą w 169 obozach w Idlib i Aleppo. Po jednym dniu deszczu namioty leżały w błotnistych kałużach, a mieszkańcy bez skutku usiłowali je podnieść i ratować materace i sprzęty domowe.
Mieszkają w 12 osób w namiocie
Głód to nie tylko brak pożywieOm Ismaila mieszka z mężem, synami, ich żonami i wnukami w wytartym namiocie w obozie Al Basheer, w północnym Idlib. W jednym namiocie oprócz dzieci mieszka 12 osób. – Ludzie cierpią z powodu przeludnienia w obozie, więc zachowanie dystansu społecznego jest niemożliwenia, to również zubożenie diety, jej niedostosowanie do rozwijającego się organizmu dziecka. Rodziny, które jeszcze niedawno mogły same wyhodować składniki na swoje posiłki, dziś nie mają do dyspozycji lokalnych roślin, są zależne od droższych towarów sprowadzanych z zagranicy. Tymczasem na obu końcach łańcucha dostaw trwa wojna – ta w Ukrainie, i ta w Etiopii
— mówi Om Ismail, a jej synowa Maha po chwili dodaje:
Martwię się o moje dzieci, które z uwagi na dużą liczbę osób mieszkających w jednym namiocie, są szczególnie narażone na łatwo rozprzestrzeniające się infekcje dróg oddechowych.
Kupić maseczkę czy jedzenie? Syryjczycy zamieszkujący obozy nie mają takiego dylematu. W Idlib brakuje wszystkiego, nie tylko żywności. Ludzie z powodu pandemii koronawirusa stracili pracę, boją się wychodzić, żeby nie zarazić siebie i bliskich. Pandemia przyczyniła się do zapaści w służbie zdrowia. Zwłaszcza zagrożone są dzieci, które po wojnie są osłabione fizycznie i psychicznie. Wtedy nietrudno nawet o błahą infekcję.