Pierwsza doba po trzęsieniu ziemi – dramatyczna sytuacja Syrii
7.02.2023
Czas czytania
3 minuty
Od wczoraj obserwujemy dramatyczną walkę ratowników o ratowanie życia ofiar trzęsienia ziemi w Turcji oraz Syrii. Cały obszar dotknięty wstrząsami rozciągał się na ponad 330 kilometrów od syryjskiego miasta Hama do tureckiego Diyarbakir. Wśród grup najdotkliwiej dotkniętych katastrofą są miliony syryjskich uchodźców po obu stronach granicy. Polska Misja Medyczna dostarcza najpotrzebniejszą pomoc medyczną na teren północno-zachodniej Syrii.
Tysiące osób poszukują schronienia w miejscu, które jeszcze do poniedziałku nie było gotowe na zabezpieczenie podstawowych potrzeb mieszkańców, a teraz jest w stanie wielopoziomowego kryzysu. Oscylujące w okolicach zera temperatury przy braku infrastruktury, którą można wykorzystać jako tymczasowe schronienie, to realne zagrożenie życia. Zapewnienie dostępu do czystej wody jest szczególnie istotne ze względu na trwającą epidemię cholery. W kraju nie działa system komunikacji, który ułatwiłby organizowanie pomocy między szpitalami i zarządzanie kryzysem. Organizacje pomocy humanitarnej działające w Syrii wzywają do wsparcia, które pozwoli zapewnić stałe dostawy pomocy medycznej i humanitarnej do najbardziej dotkniętych regionów. Polska Misja Medyczna przekaże na początek pomoc wartą 43 tysiące dolarów, co pokryje koszty m.in. uruchomienia ostrego dyżuru i chirurgii urazowej w szpitalu w Szamarin, dostarczenie niezbędnych leków do ośrodków zdrowia, gotowe posiłki dla osób przesiedlonych i paliwo dla potrzebujących placówek służby zdrowia. Organizacja dostarcza pomoc na teren północno-zachodniej Syrii od 2017 roku.
Jedno z najsilniejszych trzęsień ziemi w Turcji w ostatnim stuleciu i być może najbardziej dotkliwe od 900 lat w Syrii to ogromne wyzwanie dla rządu i organizacji pozarządowych. Tuż po pierwszych wstrząsach Turcja wystosowała wezwanie do społeczności międzynarodowej o wysłanie wyszkolonych zespołów ratunkowych. Pierwsze z nich zaczęły pracę niespełna 24 godziny po katastrofie. Inna jest sytuacja w rozerwanej wojną domową Syrii – ponad cztery miliony mieszkańców północno-zachodniej części kraju są zdane na siebie i bardzo ograniczone zasoby lokalnych grup ratunkowych.
Dwie trzecie ludzi w północno-zachodniej Syrii mieszka w niekompletnych lub niewykończonych budynkach, dlatego byli najbardziej narażeni na skutki trzęsienia. Otrzymuję pliki z wymienionymi imiennie setkami osób, które zginęły. Do tego dochodzą tysiące rannych. Liczba ofiar wzrośnie: nadal jest wiele rodzin, które są uwięzione w gruzach. Wiem o jednej miejscowości w dystrykcie Harim w Idlib, w której zawaliło się dwadzieścia pięć 5-piętrowych budynków – to może być nawet 700 ofiar w tym jednym miejscu. Dotyka to również naszych najbliższych: zaginął mój kuzyn, jego żona i trójka dzieci, zginęli też moi trzej kolejni kuzyni, jest też wielu rannych
— mówi doktor Mansour Alatrash, syryjski lekarz od pięciu lat współpracujący z Polską Misją Medyczną w zakresie pomocy uchodźcom.
Pomoc humanitarna dociera do północnej Syrii wyłącznie przez przejście graniczne Bab al-Hawa, łączące turecka autostradę z Idlib, jednym z największych miast w regionie kontrolowanym przez antyrządową opozycję. Od jego funkcjonowania zależne jest życie Syryjczyków pozostających w kraju, często pochodzących z innych prowincji, którzy szukali bezpieczeństwa w jednym z obozów dla uchodźców bliżej granicy. Bez sprawnego funkcjonowania przejścia po stronie tureckiej, dostarczenie pomocy będzie niemożliwe.
Białe Hełmy ciężko pracują ratując życie, ale ich możliwości nie są w stanie sprostać sytuacji. Dodatkową przeszkodą są warunki atmosferyczne, kobiety i dzieci nie wiedzą, gdzie się udać w czasie mrozów
— dodaje Mansour Alatrash.